Wracam do pokoju po 5 minutach "bycia gdzie indziej". Potomek szybko coś odkłada, mina typu: "grzecznie siedzę, nic nie robię". Podchodzę, patrzę, szlag mnie trafia - pół biurka podziobane śrubokrętem. Biurko sosnowe, mięciutkie. Śrubokręt krzyżak, format malutki, wchodził jak w masło.
- Co narobiłeś, Żabo? - pytam.
- To było niechcący... - Potomek patrzy zakłopotany.
- Żabo, ale niechcący, to byś zrobił jedną dziurkę. I jakbyś zobaczył, że się robią takie dziurki, to byś przestał. Zniszczyłeś stół.
- Moje oczki nie widziały, co robią moje rączki. - odparował Potomek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz