poniedziałek, 26 lipca 2010

Żeby nie wykłuli...

Bawimy się legiem. Ja z Kuzynem (tym od Bożeny) tworzymy średniowieczny zamek. Potomek zbiera rycerzy. Patrzę na tę jego armię i pytam:
- Czemu ten ludzik nie ma głowy?
- Ma... - zaprzecza Potomek.
- Nie ma. - mówię. - Zamiast głowy ma czarną beczkę, nie ma ani buzi ani oczu...
- Aaaa... A to żeby mu nie wykłuli...

niedziela, 25 lipca 2010

Korekta

Narzekam na skype znajomemu, że ciężko mi się spało: a to Potomek siusiu o 3, a to psy skamlą i piszczą... Potomek na to:
- A ja nie! Ja spałem kurrrrrde jak pierrrrrdolek! - drze się.
- Potom! Co to za słownictwo?
- No... Spałem tak mocno, że nic nie słyszałem.

sobota, 24 lipca 2010

Telefon

Rodzina wyjechała na Mazury. Całymi dniami rządzimy se sami. Potom i ja. Dziś Mamę naszło na dłuższe rozmowy, zadzwoniła i gadalim, gadalim, gadalim... Aż w końcu zażyczyła sobie Potomka:
- Potom. - mówię. - Babcia chce z Tobą rozmawiać.
- Ale jaka Babcia? - żąda uściślenia Potomek.
- Babcia Ela.
Potomek westchnął, stanął, opuścił głowę. Przyłożyłam mu słuchawkę do ucha:
- Cześć... Dobrze... A kiedy wrócisz?.... Za trzy minuty?... Nie?.... - i poszedł. A ja w słuchawce słyszę już drugi głos, męski:
- Potom! Chodź! Pogadasz jeszcze z Dziadkiem! - wołam.
- Jakim dziadkiem? - pyta oburzona słuchawka.
- Babu? - pytam słuchawki. Słuchawka potwierdza.
- Potom! Babu dzwoni!
Potomek biegnie, mało nóg nie gubiąc i już do telefonu wrzeszczy radośnie:
- Babu? Babu? Mój kochany? Tak się cieszę że z Tobą rozmawiam!

wtorek, 20 lipca 2010

Padł

Dziś Potomek wstał razem ze słońcem. Albo z kurami - nie wiem kto wstaje szybciej. Godzina mordercza była, piąta z minutami. Stwierdził, że wyspany jest. I bawić sie będzie. Po śniadaniu wzięłam go na rower, jako że sprawy na mieście załatwić musiałam, a prawem jazdy i samochodem nie grzeszę. Jak wracaliśmy - przerwa na placu zabaw. Po obiedzie kolejne sprawy i kolejne odwiedziny w dziecięcym przybytku piasku, guzów i radości. Już w domu Potomek gada i gada. A że nagle zamilkł, to patrzę, czy się aby nie zatchnął. Nie, zasnął sobie najzwyczajniej w świecie - głowa na pilocie do DVD, noga na nogę założona, na nogach sandały. Zdejmuję gamoniowi obuwie, układam wygodnie, kocem nakrywam. Potomek nawet nie drgnął, za to gęba rozjechała mu się od ucha do ucha. I tak już zastygła. :)

wtorek, 13 lipca 2010

Pytanie z zaskoczenia

Wujek Pełnoletni wchodzi do pokoju. Otwiera już szczękę, żeby coś rzec, ale ubiega go pytanie Potomka:
- Lubisz piwo?

poniedziałek, 12 lipca 2010

Wehikuł czasu

Potomek ma kalendarz. W kalendarzu wspólnie zaznaczamy ważne dni. Takie jak dzień dostawy do kiosku "Epoki lodowcowej kolekcji zwierząt". No i taki dzień zbliżał się wielkimi krokami. I Potom mi wieczorem melduje:
- Mamutku, jutro pójdziemy po epokę.
- Nie, Żabo. Epoka będzie w środę, za dwa dni.
- Nie, jutro.
- Nie, jutro wtorek dopiero.
- Ale ja wtorek też już skreśliłem...

środa, 7 lipca 2010

Fightman

Idę z Potomkiem do sklepu, przy jednym z płotów obszczekuje nas pies. Potomek stwierdza:
- On szczeka na ciebie, nie na mnie.
- Skąd wiesz? - pytam.
- Bo pies by nie szczekał na takiego fightman'a jak ja!
Zdziwiona znajomością języków Potomka drążę:
- A co to jest fightman? Wiesz?
Na co Potomek:
- No taki co fajta...

niedziela, 4 lipca 2010

Nie bardzo...

Gotowałam fasolkę - jasia. Coby do zupy było. I z mamą wyjadamy taką ugotowaną. Przychodzi Potomek.
- Co to? - pyta.
- Fasolka.
- A mogę spróbować?
Dostał jedną. Spojrzał krytycznie.Wziął głęboki wdech. Włożył fasolkę do buzi. Zaczerwienił się. Oczy mu z orbit wyszły.
- Nie bardzo pyszna... - wykrztusił. - Połknąłem bez gryzienia.

sobota, 3 lipca 2010

Filozof

Byłam z Potomkiem w odwiedzinach u koleżanki. Koleżanka jest szczęśliwą mamą Julki, która to Julka ma 15 miesięcy. Julka próbuje podnieść drewniane krzesełko. Stęka. Pojękuje. Podchodzi do niej Potomek. Kładzie jej rękę na ramieniu. Julka patrzy mu prosto w oczy. Potomek wzdycha i mówi:
- Julka, Julka... Życie nie jest takie proste...

piątek, 2 lipca 2010

Jak robi konik?

Grałam ostatnio z Potomkiem w szachy. Znaczy on poustawiał pionki na szachownicy (bo umie doskonale i nawet odróżnia króla od królowej). A granie wyglądało tak mniej więcej jak football amerykański. Ewentualnie rugby. Lub inna wolna amerykanka. A potem Potomek schodzi na dół. I chwali się:
- Grałem w szachy!
- Tak? - zainteresowała się Babcia. - A jak robi konik?
- Iiiihiii hiii! - wyjaśnia Potomek.

czwartek, 1 lipca 2010

Czego uszy nie słyszą...

Wychodzę z Potomkiem na rower. Przed bramką spotykamy znajomą Sąsiadkę.
- Dzień dobry. - mówię.
- Dzień dobry. - mówi Potomek.
- Dzień dobry. - mówi Sąsiadka.
Sąsiadka poszła, my oddalamy się jednośladem.
- Kto to był? - pyta Potomek.
- Pani Magda. - odpowiadam.
Chwila ciszy.
- A ta Magda... - zaczyna Potomek.
- Pani Magda. - poprawiam.
- Ale po co pani? Przecież już jej nie ma?