wtorek, 20 lipca 2010

Padł

Dziś Potomek wstał razem ze słońcem. Albo z kurami - nie wiem kto wstaje szybciej. Godzina mordercza była, piąta z minutami. Stwierdził, że wyspany jest. I bawić sie będzie. Po śniadaniu wzięłam go na rower, jako że sprawy na mieście załatwić musiałam, a prawem jazdy i samochodem nie grzeszę. Jak wracaliśmy - przerwa na placu zabaw. Po obiedzie kolejne sprawy i kolejne odwiedziny w dziecięcym przybytku piasku, guzów i radości. Już w domu Potomek gada i gada. A że nagle zamilkł, to patrzę, czy się aby nie zatchnął. Nie, zasnął sobie najzwyczajniej w świecie - głowa na pilocie do DVD, noga na nogę założona, na nogach sandały. Zdejmuję gamoniowi obuwie, układam wygodnie, kocem nakrywam. Potomek nawet nie drgnął, za to gęba rozjechała mu się od ucha do ucha. I tak już zastygła. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz